płomyków osiadał na tapecie. Nigdzie nie było kukułki. <br>Tydzień później zobaczyłem ją na biurku naszej wychowawczyni; leżała między innymi częściami ściennego zegara, wśród szpargałów, wyblakła i bez życia. <br>W holu zrobiło się jasno, usłyszałem ściszone głosy, rozmowy, dźwięk łyżeczki stukającej o kruchą ściankę szklanki. Za szybą w drzwiach pojawił się cień, ktoś położył rękę na klamce, bo delikatnie drgnęła. Stałem już gotowy do wyjścia. Cień zawrócił i rozpłynął się w sztucznym, żółtym świetle.<br>Potem włączyli odkurzacz. Głuchy odgłos wypełnił nagle cały budynek przedszkola. Raz jeszcze, pamiętając czasy swojej świetności, godziny południowe, próbował wyrwać coś ciszy.<br>Róg Chabrowej i Wiązów nie różnił