ciągle tak jakieś takie doskoki. No a kiedyś się nam spalił z rzeczami, ze wszystkim i został z nami już. Zaczął robić jakieś tam <pause> do warsztatów prywatnych i tak dalej, nie? Nie udawało się to na początku, dopiero gdy jak się później, gdy już byliśmy w Warszawie, bo wyjechaliśmy od cioci najpierw ja, potem reszta rodzeństwa. Okazało się, że <gap> mu wreszcie coś wychodzić pozytywnie, no ale już wtedy nie potrzebowaliśmy jego pieniążków ani jego wszystkiego. No i tak to jakoś by było.<gap> W Warszawie, no cóż, mamusia miała przyjaciela, recydywistę. Ten półświatek zaczął ogarniać naszą rodzinę.<gap> <gap> to co było, nie. Zadałem