samemu łatwo zostać nie tyle ich ofiarą, co ludzkiej pamięci.<br>Najbardziej przekonująco bronił się sam zainteresowany. Nie tylko rozprawił się z zarzutami postawionymi w broszurze, ale w wielogodzinnym wystąpieniu, nie zaglądając do notatek, przedstawił porządki, jakie zastał w Ratuszu. Określił stan wręcz jako tragiczny, pełen chaosu, dezorganizacji, systemu protekcyjnego, a co gorsza nawet nielegalnych interesów i łapownictwa. To wszystko, co zarzucają mu, a więc popieranie niefachowości, zachłanność na pieniądze, łamanie charakterów - to wszystko istniało przedtem; nikt nie był za nic odpowiedzialny osobiście, dopiero on zmienił ten stan rzeczy. Miasto płaciło kolosalne sumy za złą gospodarkę magistratu. "Rzucano pieniądze wprost w błoto" - powiedział