prawie całe pudło. Każda z tych rzeczy obwąchiwałam jak pies, ale nic nie znalazłam, ani odrobiny ciepła. Teraz to są już tylko martwe przedmioty, kawałki materii, cząsteczki i atomy. Wyciągnęłam z szafy resztkę Twoich ubrań, ale one po prostu pachną szafą, sklejką, co z tego, że pamiętam szorstkość tego swetra, co z tego, że mogę go przycisnąć do twarzy, nie ma w nim nawet śladu Ciebie. To jakiś kawał szmaty nic niewart, sama nie wiem, dlaczego tego wszystkiego po prostu nie wypieprzę, chyba na wszelki wypadek. Może kiedyś, na starość, będę brała te rzeczy jedna po drugiej i coś powróci, jakieś blade wspomnienia