aż palił uszy.<br>Lecz cierpienie, bliskie i wszechobecne, nie przerażało ludzi. To ono dawało im siłę, potęgowało wściekłość i nienawiść. Już nie za tego wspaniałego Szepczącego, legendę, co sczeznąć miała na szafocie, a za swoich bliskich, krewniaków, sąsiadów, towarzyszy, ba, obcych ludzi, koło których stało się na placu.<br>Więc jak czerw pokryli <orig>banowych</> wojowników - szarpali i gnietli. Potem parli dalej w poszukiwaniu żeru, zostawiając za sobą krwawe gniazda.<br>Przemieszczali się ulicami Dabory, w morderczej gonitwie zmierzając ku Przedgrodziu. Z zaułków wynurzały się grupki i duże oddziały, krwawe, obdarte, rozkrzyczane, z rękami upaćkanymi ziemią i ludzkim ciałem, włosami lepkimi od potu, oczami