Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
prostu markizem de Sade...
Po prostu!
Lęk mi ścisnął serce.
Czułem, że niewiele brak, żeby zapaść się w niewyobrażalną
otchłań.
Tylu ich tam wpadło!
Myślałem o biednym Höderlinie, o wytwornym de Nervalu, znaleziono
go nad ranem w zaułku koło placu Chatelet, wisiał we fraku, cylindrze, w dwóch
kamizelach i dwóch czyściusieńkich koszulach, gdyż
mróz był w Paryżu, mróz był silny owej nocy...
I znów myślałem o Hölderlinie, poecie, lat czterdzieści, własnowolnie? zamkniętym
w wieży, który z magii swojego umysłu i
słowa ocalił tylko bełkot.
I o tym najwspanialszym myślałem - owym geniuszu, który uczynił
wszystko, co było w jego mocy, aby nie
prostu markizem de Sade...<br> Po prostu!<br> Lęk mi ścisnął serce.<br> Czułem, że niewiele brak, żeby zapaść się w niewyobrażalną<br>otchłań.<br> Tylu ich tam wpadło!<br> Myślałem o biednym Höderlinie, o wytwornym de Nervalu, znaleziono<br>go nad ranem w zaułku koło placu Chatelet, wisiał we fraku, cylindrze, w dwóch <br>kamizelach i dwóch czyściusieńkich koszulach, gdyż<br>mróz był w Paryżu, mróz był silny owej nocy...<br> I znów myślałem o Hölderlinie, poecie, lat czterdzieści, własnowolnie? zamkniętym <br>w wieży, który z magii swojego umysłu i<br>słowa ocalił tylko bełkot.<br> I o tym najwspanialszym myślałem - owym geniuszu, który uczynił<br>wszystko, co było w jego mocy, aby nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego