głowie. Każdy proponuje swój towar albo usługę. W Tangerze nie mógł się opędzić od natrętów, tutaj jakoś się udaje. Cwiczył się w tej trudnej sztuce. "Przede wszystkim: unikaj kontaktu wzrokowego". Jego spojrzenie przyłapał koleś z Kaszmiru, stojący przed sklepem. I natychmiast namolnie zaprasza do środka. "Pewnie myśli, że chcę kupić dżointy. Jestem młody, wyglądam jak klient". Rzeczywiście, wyglądał na zagubionego Europejczyka, który przyleciał szukać przygód. Pachniał jeszcze Zachodem, rozglądał się niespokojnie, przytłoczony nadmiarem świata dookoła. Jego tłumaczenia, że nie pali <orig>stafu</>, oznaczały dla dilerów tylko tyle, że się boi. <br>Wszystkie te propozycje mogą uczyć opanowania i cierpliwości. Odmawiasz spokojnie i z