stancji, mając całkiem przyzwoite mieszkanie, chodzić do szkoły i pisać opowiadania, a nawet poprzedzać je przedmowami, co czynią zazwyczaj ludzie szczególnie poważni... Czujemy, że nie ma udręki, która mu nie grozi... i nie ma komedii, której by nie zagrał. Urządza się wszakże tak, aby wyjść z tych prób cało i dać do zrozumienia, że ze wszystkimi potrafi sobie poradzić! Czy nie poznajemy już "naszego błazenka", dumającego, "jakimiż jeszcze figlami i skokami nas ucieszy"? (D III 74) Im wyrazistsza, osobliwsza narracja, tym bardziej każe myśleć o autorze. Opowiadający jest jakby delegatem pisarza w powieści, cóż dopiero, kiedy szarogęsi się w fikcji, zagarnia nie swoje