w życiu młodzieży akademickiej; wspominam o tym dlatego, że nie chcę być posądzony o wikłanie się w sprzecznościach, napomknąłem bowiem poprzednio, iż nie lubię słodkich wódek. Nalałem płynu w kieliszki, Basia ujęła jeden, ja drugi, i patrząc sobie w oczy wychyliliśmy je do dna; uczuć, jakich wtedy doznałem, nie chcę definiować, aby ich nie pomniejszać. "Wiesz, kiedy cię, Basiu, zobaczyłem...", dzwonek nie pozwolił mi skończyć zdania, "jutro wezmę cię na spacer, porozmawiamy" - powiedziałem prędko, "dobrze, a teraz niech pan otworzy". Poszedłem otworzyć, Wiator wszedł do mieszkania sprężystym krokiem, "wszystko w porządku" - zdążył mi powiedzieć w przedpokoju, a w pokoju, widząc butelkę