który spływała lekko posrebrzona broda. Zupełnie tak, jak na obrazkach książek przeze mnie pochłanianych. Bo matka moja pieściła <gap>. Ojciec, zanim przystąpił do czytania, zaglądał książce "pod ogon", żeby przekonać się, czy autor nie postąpił zbyt okrutnie ze swoimi bohaterami, i jeśli skończyło się dla nich źle, książkę odkładał, woląc nie denerwować się niepotrzebnie. Ja natomiast byłem <orig>bibliofagiem</>, pożeraczem każdej, która tylko nawinęła się pod rękę. A nawijały się często mój wiek przerastające.<br><page nr=16> Właśnie takie olśniewały swoją nieprzeniknioną tajemniczością. Podobnie do ksiąg alchemików i magów, do nieodczytanych hieroglifów, nierozwiązalnych zadań i nie wypróbowanych zaklęć. Podkradałem je z zakazanych, dorosłych półek bibliotecznej szafy