Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
dwa tygodnie. Dokąd ruszam - nie wiem.
Sobota wieczór. Wszystko gotowe. Samojezdny dźwig unosi lekko trzy tony "Nord". Kadłub oswobadza się z rozpiłowanej klatki, która więziła go przez długą zimę. Smukłość wodnicy mknie w górę coraz wyżej pod uśmiechające się przelotnie zza niskich chmur słońce.
Jeszcze raz w dół listy: zawory denne - zamknięte, cynki przeciwkorozyjne - założone, prędkościomierz - przygotowany do wmontowania, śruba - sprawdzona.
Jacht kołysze się na wodzie, czterech przyjaciół - fala jest spora - chroni jego burty od kontaktu z nabrzeżem.
Płacę 35 tysięcy jenów. Żegnam się ze stocznią.
- Pomyślnej drogi, Andy. A to mały prezent. Buddyjski talizman chroniący od nieszczęść na morzu.
Właściciel
dwa tygodnie. Dokąd ruszam - nie wiem.<br> Sobota wieczór. Wszystko gotowe. Samojezdny dźwig unosi lekko trzy tony "Nord". Kadłub oswobadza się z rozpiłowanej klatki, która więziła go przez długą zimę. Smukłość wodnicy mknie w górę coraz wyżej pod uśmiechające się przelotnie zza niskich chmur słońce.<br> Jeszcze raz w dół listy: zawory denne - zamknięte, cynki przeciwkorozyjne - założone, prędkościomierz - przygotowany do wmontowania, śruba - sprawdzona.<br> Jacht kołysze się na wodzie, czterech przyjaciół - fala jest spora - chroni jego burty od kontaktu z nabrzeżem.<br> Płacę 35 tysięcy jenów. Żegnam się ze stocznią.<br> - Pomyślnej drogi, Andy. A to mały prezent. Buddyjski talizman chroniący od nieszczęść na morzu.<br> Właściciel
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego