Z zachodu na wschód przewalały się grzmoty, budząc w szybach śpiewne drżenia. Błyskawice rozświetlały na mgnienie oka pokój, a Polek, zacisnąwszy palce na kołdrze, badał wtedy z lękiem wszystkie kąty, szukając w nich tych strasznych, przerażających zjaw, które żyją zawsze w nocy. Potem burza odchodziła wolno w stronę Górnych Młynów, deszcz ustalił się w równym i monotonnym siąpaniu. I kiedy Polek zamknął powieki z całych sił, aż do bólu w oczach, żeby nie dopuścić do siebie myśli lękliwych i niespokojnych, wtedy właśnie złośliwa pamięć przyniosła skądś opowieść Burbowej o nowożeńcach.<br>Spocił się w jednej chwili. Poczuł raptowną duszność, zabrakło mu powietrza