mu doskwierało, wreszcie skinął na Szczęsnego.<br>- Chodź. Obaczmy ten wychodek, jak go skończyć.<br>Na dworze dzień był blady, po słocie ociężały, z zawiesiną lekkiej mgły. Brudnawe chmury stały nisko, nieruchomo, zwisając strzępami do samych kominów fabrycznych. Pod nogami błoto chlupotało i na ubraniu drobniutkie krople osiadały, nie wiadomo - mgła czy deszczyk rozpylony.<br>Nad dołem, gdzie tkwiła już pojemna skrzynia, ale ustęp cały był jeszcze w proszku, na kupie budulca obok wykopu ojciec wyciągnął półcalówkę i do tej deski, obracając ją w ręku, przemówił :<br>- Jeśli mnie, jako ojca, choć krzynę... Jeśli nie chcesz mego strapienia, to mów tera, jak było z tym