przed biblioteką, zastanawiał się przed spotkaniem, czy imprezy nie odwołać, że z pewnością zostanie zakrzyczany i to na temat nie mający nic wspólnego z treścią jego wystąpienia. Nie zgodziłem się - uważałem, że byłoby to jak oddanie meczu walkowerem.<br>Rzeczywiście, po krótkim i nieco zdenerwowanym wystąpieniu Wojny dyskusja była trochę niemrawa do czasu, gdy rękę podniósł siedzący nieco z boku, jak zawsze w otoczeniu pięknych dziewcząt, jeden z czołówki "komandosów", kolega Witka z pedagogiki. Bardzo wyrywał się do zabrania głosu, więc do poprosiłem do mikrofonu.<br>- Proszę tutaj, kolego J.!<br>Oburzył się i niemal krzycząc wymachiwał do mnie rękami:<br>- Nikogo nie upoważniłem do wywoływania