Typ tekstu: Książka
Autor: Myśliwski Wiesław
Tytuł: Nagi sad
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1967
choć szyb w oknie
oszczędził, bo dopiero co wiatr jedną wybił, tylkośmy siedzieli
potruchlali, przybici tym wielkim, złowieszczym śmiechem, który się
przewalał nad nami, pomiatał nami w naszej własnej izbie, wgryzał się
aż gdzieś do serc, ale jak można było znieść go inaczej - tylko
przeczekać cierpliwie, aż wyśmieje się, wykipi do szczętu.
Ojciec nie patrzył nawet na ten śmiech, tylko gdzieś w ziemię
zgasłymi oczami.
A kowal śmiał się jak głupi do sera, dłużył w sobie ten śmiech bez
końca.
Wstrętniejszy był w tym śmiechu, niż kiedy koniom kopyta przypalał.
Nawet nos wysmarkiwał na izbę. Wreszcie jakoś się tam przedostał przez
ten
choć szyb w oknie<br>oszczędził, bo dopiero co wiatr jedną wybił, tylkośmy siedzieli<br>potruchlali, przybici tym wielkim, złowieszczym śmiechem, który się<br>przewalał nad nami, pomiatał nami w naszej własnej izbie, wgryzał się<br>aż gdzieś do serc, ale jak można było znieść go inaczej - tylko<br>przeczekać cierpliwie, aż wyśmieje się, wykipi do szczętu.<br> Ojciec nie patrzył nawet na ten śmiech, tylko gdzieś w ziemię<br>zgasłymi oczami.<br> A kowal śmiał się jak głupi do sera, dłużył w sobie ten śmiech bez<br>końca.<br> Wstrętniejszy był w tym śmiechu, niż kiedy koniom kopyta przypalał.<br>Nawet nos wysmarkiwał na izbę. Wreszcie jakoś się tam przedostał przez<br>ten
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego