Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Horyzonty Techniki
Nr: 2
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1959
i pańskich robót, prawda? - roześmiał się i poklepał inżyniera poufale po ramieniu.
***
W piętnaście lat później, w pięknym pałacyku, stojącym przy jednej z najelegantszych ulic Limy, stał przy oknie blisko sześćdziesięcioletni człowiek. Był to ten sam inżynier Malinowski. Lata ubiegłe przyprószyły mu głowę siwizną, przerzedziły włosy, nie starły jednak wyrazu dobroci i energii z oblicza. Zachował też dawny zwyczaj, wyniesiony z lat wygnańczej samotności, wpatrywania się w chwilach rozterki w niebo. Ale nieba widział z okien swej willi niewiele. Stolica leżała wśród gór, wznosiły się one wysoko, ciemne i groźne.
Do pokoju wszedł energicznym krokiem przyjaciel inżyniera Malinowskiego, ongiś pułkownik, dziś
i pańskich robót, prawda? - roześmiał się i poklepał inżyniera poufale po ramieniu.<br>***<br>W piętnaście lat później, w pięknym pałacyku, stojącym przy jednej z najelegantszych ulic Limy, stał przy oknie blisko sześćdziesięcioletni człowiek. Był to ten sam inżynier Malinowski. Lata ubiegłe przyprószyły mu głowę siwizną, przerzedziły włosy, nie starły jednak wyrazu dobroci i energii z oblicza. Zachował też dawny zwyczaj, wyniesiony z lat wygnańczej samotności, wpatrywania się w chwilach rozterki w niebo. Ale nieba widział z okien swej willi niewiele. Stolica leżała wśród gór, wznosiły się one wysoko, ciemne i groźne.<br>Do pokoju wszedł energicznym krokiem przyjaciel inżyniera Malinowskiego, ongiś pułkownik, dziś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego