Wsłuchiwałem się w trzask gałęzi, w szelest liści.<br>Czasem coś skrzypnęło<br><br><br><br><br><page nr=183><br>blisko. Nad rzeką odzywał się nocny ptak. Jego głos przypominał terkot.<br>- Trrr! - dobiegało z dołu. - Trrr! - monotonnie.<br> - Panie Boże - modliłem się w duchu, zaciskając powieki - spraw,<br>żeby już nikt nie przyszedł, żeby nic złego nas nie spotkało, żeby było<br>dobrze! Dobrze, dobrze, dobrze! - powtarzałem. Przez chwilę nie<br>myślałem o niczym. Potem otwierałem oczy i znów widziałem gałęzie,<br>słyszałem szum, trzaski, szelest. Czy ktoś nie patrzy na nas zza drzew?<br>Może czai się w mroku? Miałem ochotę krzyknąć. Zaciskałem powieki.<br> Materace rozłożyliśmy na płótnie namiotu, żeby nie leżały na gołej<br>ziemi