szpitalu wszyscy byli dla mnie mili. Dziwiłam się, bo myślałam, że te czasy się na zawsze skończyły, kiedy ludzie byli mili dla mnie. Dali mi nowe, duże kamasze, koc, rubaszkę do kolan, konserwy i czekoladę w węzełek. Ofiarowali mi nawet paczkę papierosów i bardzo się dziwili, że nie chcę. Pytali, dokąd zamierzam iść. Powiedziałam, że szukać matki.<br><br>Szłam z węzełkiem główną ulicą Łucka, gdy zobaczyła mnie kobieta z Horochowa, Sonia, która pamiętała mnie z getta. Zabrała mnie do siebie. W Łucku znajdowało się kilkunastu Żydów i wszyscy mieszkali na Pańskiej, w paru domach obok siebie, jak w getcie. Jedna kobieta przeżyła