na Towarowej. - Co pani doktorowa myśli! Zięć, dyrektor w szopach, może wyjść, kiedy zechce! Pozałatwia, co trzeba, portfel do kieszeni i - fiuuu! Tyle go zobaczą! Co pani się martwi, jak wyjdą? - przesunął sobie krzesełko i usiadł wyciągając wygodnie nogi w długich oficerskich butach. - Tu trzeba myśleć, skąd kupić mieszkanie! Pani doktorowa wie, ile żądają? Pięćdziesiąt tysięcy! Dobrze, że człowiek w pierwszym roku wojny kupił sobie jaki kąt, bo co by robił? Na sublokatorce by żył? Do kwaterunku by poszedł?<br>- Jasio sobie radę da! - szepnęła doktorowa i uśmiechnęła się lekko kącikami ust.<br>- Człowiek ma, chwaląc Boga, ręce i nogi, myśli, jak gdzie