radbym ci przychylić nieba,<br>jeżeli zaszłaby potrzeba.<br>Na dowód, jak cię kocham, druhu,<br>pokażę dzieło ci złych duchów,<br>co chciały złamać ci karierę!<br>Lecz znasz uczucia moje szczere -<br>wsadziłem świństwo na spód biurka,<br>zawsześ mi był najdroższy, Rurka!<br><br><br>I pokazuje Rurce papier<br>pełen kulfonów, strasznych błędów:<br>Popatrz, to jest Deptały donos,<br>mógł przecież trafić do Urzędu,<br>lecz ja podszedłem chytrze chama<br>i to plugastwo w ręku mamy,<br>a że dziś bankiet pożegnalny,<br>więc je publicznie tutaj spalmy!<br><br>Rurka nie wierzył ani słowu,<br>lecz Szmaciakowi podziękował,<br>pomyślał tylko sobie w duchu:<br>Ty skurwysynu! Ty świntuchu!<br>W ładną tyś wciągał mnie kabałę!<br>Niestety