Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Zapanowała cisza. Matka podniosła się z krzesła dając do zrozumienia, że rozmowa jest skończona.

Zarieczycha wyczuła swą przewagę, którą zapewniała jej gruboskórność i brutalność; wstała uśmiechając się szyderczo, nalała sobie powoli jeszcze kieliszek wódki, wypiła i bez pożegnania, majestatycznie wyszła. Po chwili rozległo się człapanie końskich kopyt pp błocie i donośne okrzyki, podobne do ryku krowy: "Ej! Bieriegi-is'!"

Matka przez chwilę trwała jak gdyby w odrętwieniu. Potem nagle otrząsnęła się, powiedziała: - Potworne... - i wybiegła z pokoju.

Odtąd Krysia i Żenia latały co niedziela do cerkwi, żeby zabaczyć Lizę. Ja widziałem ją tylko raz, gdy przejeżdżała bryczką i utkwiła we mnie
Zapanowała cisza. Matka podniosła się z krzesła dając do zrozumienia, że rozmowa jest skończona.<br><br>Zarieczycha wyczuła swą przewagę, którą zapewniała jej gruboskórność i brutalność; wstała uśmiechając się szyderczo, nalała sobie powoli jeszcze kieliszek wódki, wypiła i bez pożegnania, majestatycznie wyszła. Po chwili rozległo się człapanie końskich kopyt pp błocie i donośne okrzyki, podobne do ryku krowy: "Ej! Bieriegi-is'!"<br><br>Matka przez chwilę trwała jak gdyby w odrętwieniu. Potem nagle otrząsnęła się, powiedziała: - Potworne... - i wybiegła z pokoju.<br><br>Odtąd Krysia i Żenia latały co niedziela do cerkwi, żeby zabaczyć Lizę. Ja widziałem ją tylko raz, gdy przejeżdżała bryczką i utkwiła we mnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego