nie do mnie, lecz,<br>powiedzmy, do profesora Schaffa albo do inżyniera Ciborawskiego.<br><br>Natomiast od człowieka mojego pokroju wymaga się odpowiedzi dowcipnej.<br><br>I tu zaczynają się tortury.<br><br>Obiecuję oddzwonić za godzinę. Wypijam szklankę czarnej kawy i zabieram<br>się do intensywnego myślenia. Jak układają się moje stosunki z sąsiadami?<br>Wytężam umysł. Coś dowcipnego! Wiem, że w tym samym czasie podobne udręki<br>przeżywają Grodzieńska, Nowicki, Marianowicz, Wiech, Minkiewicz oraz ci<br>wszyscy, którzy uchodzą w Warszawie za ludzi dowcipnych. Na pewno do nich<br>także zwróciły się "Nowiny codzienne". Nie do profesora Grucy, nie do<br>adwokata Maślanki, nie do rektora Turskiego, tylko właśnie do nas. Chodzi