Typ tekstu: Książka
Autor: Newerly Igor
Tytuł: Pamiątka z Celulozy
Rok wydania: 1973
Rok powstania: 1952
przyłapał - to nie w kij dmuchał robota! A więc czyja to sprawa? Może Surdyka, a może Bajurskiego. Ale najpewniej Grzybowskiego, bo w kotłowni pracuje, pod kominem, i natura mimo czterdziestki psotna, chłopięca...
Rozdział osiemnasty
Towarzysz Grzybowski Wojciech, zwany u nas Grzybkiem, czyścił kominy w nocnej zmianie, to znaczy od dwudziestej drugiej da szóstej. Pracował razem ze ślusarzem jednym, Stockim, co miał ruską żonę. O godzinie drugiej nad ranem, gdy robotnicy z nocnej zmiany wychodzili do stołówki na kolację, ci dwaj powiedzieli: - Zjemy na miejscu. - Zostawszy sami, wyciągnęli z kanałów kominowych schowany tam sztandar, który przysłała nam Warszawa.
Stocki jadł dzwoniąc łyżką
przyłapał - to nie w kij dmuchał robota! A więc czyja to sprawa? Może Surdyka, a może Bajurskiego. Ale najpewniej Grzybowskiego, bo w kotłowni pracuje, pod kominem, i natura mimo czterdziestki psotna, chłopięca...<br>&lt;tit&gt;Rozdział osiemnasty&lt;/&gt;<br>Towarzysz Grzybowski Wojciech, zwany u nas Grzybkiem, czyścił kominy w nocnej zmianie, to znaczy od dwudziestej drugiej da szóstej. Pracował razem ze ślusarzem jednym, Stockim, co miał ruską żonę. O godzinie drugiej nad ranem, gdy robotnicy z nocnej zmiany wychodzili do stołówki na kolację, ci dwaj powiedzieli: - Zjemy na miejscu. - Zostawszy sami, wyciągnęli z kanałów kominowych schowany tam sztandar, który przysłała nam Warszawa.<br>Stocki jadł dzwoniąc łyżką
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego