wracałam do domu, zostałam napadnięta. A właściwie zgwałcona. Szłam przez park i nagle usłyszałam za plecami: ściągaj majtki, suko, i bądź cicho. Powiedział to spokojnie. Jak radiowy prezenter. To najgorsze, że był taki opanowany i pewny swego. Nie krzyczał, nie bił, nie przeklinał. A potem cały czas powtarzał: ty suko, dziwko, wiem, że masz na to ochotę. Szłam tamtędy tysiące razy. Przesiadywałam na ławkach. Tam się pierwszy raz umawiałam, całowałam, piłam piwo. Kiedy się odezwał, bałam się odwrócić. Nawet nie widziałam jego twarzy. Było za ciemno. Ale chyba był dosyć młody, myślę, że młodszy ode mnie, i porządnie ubrany. Byłam tak