Schmidt został też przez ambasadora zaproszony do Polski, ale nie podjął tematu. W każdym razie ambasadorowie, z którymi rozmawiałem, są przekonani, że wobec szczupłości środków promocyjnych (zarówno po stronie naszego kraju, jak i po stronie Unii) nie ma jak oddziaływać szerzej na opinię publiczną, natomiast sens ma próba oddziaływania na elity polityczne, zwłaszcza parlamentarzystów i na dziennikarzy. Jak? Po prostu trzeba ich zapraszać do Polski na wycieczki. Niech sami zobaczą. Polska nie na plakatach, ale na żywo. - Nie ma nic lepszego niż bezpośrednie kontakty - powiedziało kilku ambasadorów. Lepiej oczywiście, żeby jeździli z polskimi przewodnikami, nie tyle dla indoktrynacji, lecz w trosce