Żyję!<br>Trzeba to uczcić - myślę sobie i kieruję moją ciuchcię, mojego pierdzącego trabancika w kierunku alkoholi. W zagródce okolonej srebrzystymi bramkami z wykrywaczami towaru kręci się paru dostatniejszych klientów. Zerkam na nich, odrywając na chwilę uwagę od fascynującej akcji gazowania sklepu, i widzę, że wszystko to prawie moi rówieśnicy, sami faceci. Ze skupionymi minami oglądają całkiem drogie flaszki, ważą w rękach, marszczą czoła, coś kalkulują, jak komandosi przed akcją dobierający starannie uzbrojenie w zależności od indywidualnych potrzeb, talentów i przewidywań. Nie ma żartów. Czasem trzeba umiejętnie podlać kobietę albo własny umysł alkoholem, żeby jakoś szło. <br>Kurczę, faktycznie, wszyscy w moim wieku