właśnie do niego, więc zagarniał mnie wciąż natarczywiej, zlękłam się tej siły, a sięgał już po resztkę mego ubioru, by ją zedrzeć, i wtedy coś mnie tknęło, że trzeba mu to powiedzieć, póki czas, i szepnęłam: - Diego nie chcę nic więcej zdjąć z siebie, pamiętaj, nie rób mi t e g o. - Ale on jakby nie słyszał. - Tak, tak - wołał. I znów: - Kamelia! - Diego, słyszysz? - Dobrze, dobrze - odpowiadał, zachłyśnięty, oszołomiony czymś. Wiedziałam, że mną, i dziwiłam się, że przez moje ciało tyle szaleństwa, cieszyłam się, i jeszcze, Wielebni <page nr=28> Ojcowie, z tej próżności zapytałam, czy naprawdę jestem taka ładna i mogę się