wiedział, w jakim kierunku to zmierza... "Co dalej? Co dalej?" Oczywiście, po chwili Zygmunt zmienił się w ząb przedni rekina, gryzł ryby z kumplami ze szczęki. Następnie w lekkie skrzydełko motyla. Furkotał leciuchno: tyr-tyr-tyr, tyr-tyr-tyr, aż w końcu wylądował w miękkim fotelu boinga, ubrany w drogi garnitur...<br>Teraz leciał samolotem. Był jednym z wielu przerażonych ludzi, uczepionym pasa i drącym się jak oszalały. Dojmujący świst i panika wokoło. Ktoś krwawił, ktoś nie żył, ktoś chwytał się za serce. Jakaś baba o twarzy kota, uczepiwszy się jego głowy, raniła mu paznokciami twarz, sycząc w kółko... zaraz, co taka