nie był jeden z tych dni, kiedy królowa rzek naszych zamienia się w przewodniczącą naszych ścieków. <br> Świetność Lurse'a nie przetrwała kryzysu lat trzydziestych i śmierci ojca w tym czasie. Firma zresztą wkrótce przeszła w inne ręce, bo i wspólnik Szajcar wycofał się z niej i wyjechał z kraju. Blask Lourse'a gasł w cieniu innych, modnych lokali tego typu, jak "Ziemiańska", "Lardelli", "Sim", "Swann", "Zodiak", "Cafe Club"... Podczas okupacji Lourse już po prostu dogorywał, a z popiołów Warszawy nie odrodził się już, tak jak zdumiewający Feniks - Blikle. Ale, ilekroć wracam tam z ojcem, to zawsze do owego wytwornego Lourse'a z lat jego