brud powszednich dni.<br>Proszę mi wybaczyć osobisty komentarz, ale wszystkiemu winna ta nikła taternicka perć i uwaga w "Księdze wypraw", że transport należał do b. trudnych. Zbyt wiele tam przeżyłem wrażeń pięknych i przerażających, byłem tam w słońcu i deszczu, latem i zimą, przychodziłem, gdy kończył się dzień, a wracałem, gdy kończyła się noc. Znosiłem bliskich znajomych i ludzi, których imienia ani nazwiska nie pamiętam. Na tę ścieżkę nałożyły się, po latach, wszystkie wyprawy i już sam nie wiem, co jest "najprawdziwszą prawdą", a co tylko "prawdą psychologiczną". Nieważne zresztą, czy wszystko akurat odbywało się tak, jak opisuję, ważna jest atmosfera