żałobny marsz. Ruszają znowu, zabytkowe sanie skrzypią, lecz kamery poszły i nikt na nie nie zwraca uwagi, woźnice zacinają konie, zaprzęgi mkną przez las, potem fruuuu... przez szosę między autobusami, znów do lasu. Aktorka pamięta tylko jakiś trzask, wywrócone sanie i uderzenie głową w brzózkę. Po chwili dotarł do niej głos wystraszonego Treli: Anka, chcesz koniaku? - Teraz nie mam czasu. Wszyscy drętwieją, jest gorzej, niż myśleli.<br> Przewożą ją do pobliskiej restauracji Pod Dębami, kładą na podłodze, to lepiej dla kręgosłupa i głowy. Dygocząc coraz bardziej, w szoku powypadkowym, przykrywa się kocem wraz z głową. Kiedy inni wzywają pogotowie, do pokoju wchodzi