Pancer wypłoszył z garażu szofera i Hankę. Hance dał wypowiedzenie, a szoferowi nie, no bo szofer jest mu potrzebny, w piwnicy ktoś powykręcał żarówki i ciemno jest, można sobie nos rozbić na schodach, Ťbabciať spóźniła się pół godziny i dostała upomnienie od starego, a Palmiak cały wieczór głupstwa gadał do gospodyni, bo co chwila latał Ťnaprzeciwť i pił, Julkowi dał w mordę, a kotu rondelek przywiązał do ogona".<br><tit>Rozdział czternasty</>Lipiec. Okres, w którym, jak mówią dyżurni kelnerzy, można zwariować z nudów. Słońce praży w szklany dach, na sali pusto i cicho, tylko echo dudni. Czasem prąd powietrza poruszy portierę i firanki