Kajaki. - Dobranoc.<br>- Pchły na noc.<br>- Pluski za poduszki. Życie, jedry jego pałki. Nawet Panfil nie obudził się, gdy Polek na palcach przemknął przez podwórze. Cichutko otworzył drzwi. Wysoko, na stole, siedział Dziadzia pod lampą i czytał szeptem modlitwy ze spłowiałej, rozsypującej się książki. Pani Linsrumowa powtarzała jego słowa bezgłośnie, przesiewając groch w przetaku. Polek zatrzymał się na progu. Czekał. Oboje unieśli głowy, patrzyli nań długo nieruchomymi oczami. Potarł łydkę o łydkę, zebrał wierzchem dłoni krople deszczu z czoła. Pragnął, żeby zaczęli krzyczeć i wymyślać, żeby unieśli się nagłym gniewem. Lecz oni tylko patrzyli, a Dziadzi Linsrumowi drgały jakoś dziwnie siwe obwisłe