patrzyłam na nie, zagrzebane w pieluchach, wiecznie narzekające na swoich nieudanych partnerów, utwierdzałam się w decyzji, że lepiej być samą niż z... byle kim. Aż wreszcie, poznałam Jego - mojego księcia! <br><tit>Kopciuszek spotyka królewicza</><br>Marcina poznałam u przyjaciółki na urodzinach. Czarnooki, przystojny do bólu, elegancki. Od pierwszej chwili przypadliśmy sobie do gustu. Widziałam, jakim wzrokiem patrzyły na niego moje (o wiele ładniejsze ode mnie!) koleżanki. Ale on wybrał mnie. Choć nas wszystkie traktował z niezwykłą uprzejmością. Był dowcipny, szarmancki i bardzo przyjacielski. Po imprezie Marcin zaproponował, że mnie odwiezie. Zaprowadził do domu i dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Obsypywał mnie kwiatami, zabierał