Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
tej dymiącej trucizny i więźniowie sami spokornieją.
Magwer gwałtownie pochylił się w bok i dotykając twarzą podłogi, zwymiotował.
Kiedy, kaszląc i plując, podniósł głowę, zobaczył, że wszyscy oprócz niego wciąż wiją się z bólu na więziennym klepisku. Widocznie, mając twarz wepchniętą w błoto i słomę, łyknął mniej trującego dymu. Ten haust świeżego powietrza teraz dawał mu przewagę. Przewagę, którą zaraz mógł stracić. Chwiejnym krokiem ruszył ku swoim oprawcom. Pierwszego, który właśnie wstawał z ziemi, chwycił za gardło. Zdławił chrapliwy oddech, zdusił mocnym uściskiem szarpiącą się głowę. Nogi mężczyzny trzepnęły o ziemię, ręce próbowały odepchnąć Magwera. Na próżno, wciąż wypełniający płuca dym
tej dymiącej trucizny i więźniowie sami spokornieją.<br>Magwer gwałtownie pochylił się w bok i dotykając twarzą podłogi, zwymiotował.<br>Kiedy, kaszląc i plując, podniósł głowę, zobaczył, że wszyscy oprócz niego wciąż wiją się z bólu na więziennym klepisku. Widocznie, mając twarz wepchniętą w błoto i słomę, łyknął mniej trującego dymu. Ten haust świeżego powietrza teraz dawał mu przewagę. Przewagę, którą zaraz mógł stracić. Chwiejnym krokiem ruszył ku swoim oprawcom. Pierwszego, który właśnie wstawał z ziemi, chwycił za gardło. Zdławił chrapliwy oddech, zdusił mocnym uściskiem szarpiącą się głowę. Nogi mężczyzny trzepnęły o ziemię, ręce próbowały odepchnąć Magwera. Na próżno, wciąż wypełniający płuca dym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego