zdrowy, miał siły i zapał do wędkarskich wędrówek nad okoliczne jeziora. Niejednokrotnie towarzyszyła mi dziewczyna, z którą snuliśmy plany na wspólną przyszłość. Niestety, jak to w życiu bywa, nasze drogi wkrótce się rozeszły, ale wspomnienia z ciepłych lipcowych i sierpniowych dni i nocy pozostały. Czyste, pełne ryb Trzesiecko, zachodzące gdzieś hen nad Trzesieką, czerwone słońce. Zdradzę, że moja letnia dziewczyna miała na imię Grażyna. Napisałem nawet specjalnie dla niej j!!!), własną wersję modnego wówczas przeboju "Beata". Do dzisiaj wierzę, że wszystkie Grażyny przynoszą wędkarzowi szczęście. Choć moja szanowna małżonka nosi inne imię, zdania przez lata nie zmieniłem.<br> Ale dość już nostalgii