się, nie ma już ani tamtego kraju, ani tamtych ludzi, ani mnie takiego, jakim byłem. A jednak <page nr=273> nie uciec nam od danych własnego losu i w jakimś sensie całe życie pozostałem "katastrofistą". Postawa taka daje tę przynajmniej korzyść, że stale oczekujemy najgorszego, jeżeli więc najgorsze przyjdzie, nie jest niespodzianką i jako tako możemy w nowych warunkach funkcjonować. Zarazem nie opuszcza nas oczekiwanie eschatologiczne nowej powszechnej harmonii, "wieku wiary i siły".<br>Ulegałem prawu Wyobraźni, tak jak je pojmował William Blake. Nie znaczy to, że spodziewam się razem ze średniowiecznym Joachimem de Fiore i polskimi romantykami nastania Trzeciej Ery, Ducha, i że razem z