nabrała rumieńców od zimowego wiatru, a ręka trzymająca teczkę zgrabiała z zimna, bo nie miała ciepłych rękawiczek, a ode mnie, który by jej oddał ostatnią koszulę, nie chciała nic przyjąć.<br>- Bałem się o ciebie, Basiu - powiedziałem. - Bardzo było niespokojnie na mieście.<br>- E, tam - uśmiechnęła się, ale spojrzała na mnie tak jakoś ślicznie. - Najważniejsze, że ich nasi trochę utłukli. To była podobno ładna akcja. Nie wiesz, ilu żandarmów zginęło? Pięciu?<br>- Siedmiu - odparłem, żeby jej zrobić przyjemność. Ruszyliśmy Kruczą w stronę Alei.<br>- Pewno opis tej akcji będzie w naszej prasie - powiedziała. - Nie wiesz, kto to pisze? Chyba jakiś literat?<br>- Literat, i to dobry