Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień dobry
Nr: 04.07
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1931
sąd rentę! Tysiąc złotych miesięcznie! Proszę, niech pan obliczy! Uczyniło to już dotąd 108 tysięcy złotych! 108 tysięcy! Toż to olbrzymie pieniądze! Ja i Irena cieszymy się najlepszym zdrowiem i nie mam żadnych złudzeń, że suma ta wzrośnie do półmiljona złotych.
Niech pan pomyśli! Pół miljona złotych na dwanaście par jedwabnych pończoch, z których niema już ani śladu! To trochę za drogo! Dlatego też dostaję teraz ataków złości na widok jakichkolwiek losów loteryjnych. Nie chcę ich widzieć na oczy...

NIEDOCENIONY GENJUSZ Z REKLAMĄ SWEGO TALENTU NA PLECACH
Prawdziwą sensację wywołał w Budapeszcie elegancko ubrany młodzieniec, przechadzający się po ulicach stolicy Węgier
sąd rentę! Tysiąc złotych miesięcznie! Proszę, niech pan obliczy! Uczyniło to już dotąd 108 tysięcy złotych! 108 tysięcy! Toż to olbrzymie pieniądze! Ja i Irena cieszymy się najlepszym zdrowiem i nie mam żadnych złudzeń, że suma ta wzrośnie do półmiljona złotych.<br>Niech pan pomyśli! Pół miljona złotych na dwanaście par jedwabnych pończoch, z których niema już ani śladu! To trochę za drogo! Dlatego też dostaję teraz ataków złości na widok jakichkolwiek losów loteryjnych. Nie chcę ich widzieć na oczy...&lt;/&gt;<br><br>&lt;div type="art"&gt;&lt;tit&gt;NIEDOCENIONY GENJUSZ Z REKLAMĄ SWEGO TALENTU NA PLECACH&lt;/&gt;<br>Prawdziwą sensację wywołał w Budapeszcie elegancko ubrany młodzieniec, przechadzający się po ulicach stolicy Węgier
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego