Kopnąć by go, drania, w słabiznę". I zaraz myśli toczą się dalej : Podchodzi do żandarma niby nigdy nic i lu go drewniakiem, gdzie należy. Ten skręca się z bólu, puszcza automat. Stacho chwyta broń i zastawia policjanta sięgającego po pistolet. Obydwaj, "szupo" i policjant, podnoszą ręce.<br>Teraz Stacho przywołuje tego jegomościa w kraciastej koszuli, idącego drugą stroną ulicy, każe mu odpiąć pas policjantowi i oddać sobie. Potem rozkazuje jeńcom iść przed siebie. Tu następują wahania. Zastrzelić obydwu byłoby najprościej, ale czy echo strzałów nie zwabiłoby patrolu myszkującego, podobnie jak ten, gdzieś na sąsiedniej ulicy. Zostawić ich w spokoju - szybko zorganizują pościg