rękę, a on idzie za nią potulny, cichy, uległy.<br> Siwy pan jest speszony. Traci bohatera. Wstaje, odsuwa krzesło i drżącą z przejęcia dłoń usiłuje położyć na ramieniu Witka.<br> Iw odwraca się błyskawicznie jak spłoszona żmija.<br> - Odczep się od nas, ojcze bohaterów - mówi z pogardą. - I wysyłaj na śmierć własne dzieci, jeżeli znajdzie się idiotka, która ci je urodzi.<br>Upokarzało ją, że Witek tak niechętnie mówił swym rodzicom o ich miłości, o ślubie, do którego przygotowywali się w tajemnicy. Niepokoiło ją to i bolało. Rozdrażniona zapalała papierosa za papierosem, kiedy nagle dostrzegła w lustrze siwą, cieniutką nitkę tuż nad czołem. Spojrzała zdziwiona