Zaś na środku, niczym wyspa z wodnej topieli, wystawał kwadratowy pomost z grubych bali, ku któremu wiodły długie schody. Na nich stały dwie skrzyżowane belki.<br>Żołnierze otaczali szafot poczwórnym kordonem, obstawili też wiodące ku brzegowi placu przejście, dzielące tłum na dwie części. Tym szpalerem nadejdą skazańcy.<br>Na pomoście już czekali kaci. Wysocy, barczyści, każdy z wyłupionym lewym okiem i spiłowanymi w ostre szpice zębami. Rozpalili na środku pomostu małe ognisko, raz po raz dorzucali do niego różne substancje. Dym, który wąskim, acz dziwnie spokojnym jak na tak wietrzną pogodę strumykiem ciekł w górę, co chwila zmieniał barwę - od czarnej, przez zieloną