Ja sam zamierzałem ponownie dopaść wydawcy, widziałem bowiem, że opuścił kawior i zmierza do łososia, a talerz wyładowany ma po brzegi, ale nie mogłem patrzeć bezczynnie na cierpienia przyjaciela. Zaatakowałem sportowca od tyłu, kopiąc go boleśnie pod kolanem, aż jęknął i opuścił talerz, który natychmiast przejąłem. Na talerzu leżał pokaźny kawałek nadziewanego bażanta, o którego resztki trwała właśnie gorąca walka u końca stołu. Mnie natomiast szturchnął w zemście ktoś, kto sądząc z postury, również był sportowcem, i nagle znalazłem się dziesięć metrów od stołu na plecach stłamszonego poety. Z daleka widziałem jeszcze piękny rzut Roszka do pieczywa, choć patrzyłem na to