Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
sina bladość z nieba. Ci dwaj szli z pośpiechem i obojętnością, z jaką urzędnicy idą do biura. We mgle wrzało życie miejskie: śmieszne. Nerwowe i zarazem bezradne.
- Dziwne prowadzimy życie, Zygmuncie! Wszyscy klepiemy biedę w większym 1ub mniejszym stopniu, a jednocześnie sprawiamy wrażenie kapitalistów. Wstajemy późno; w południe chodzimy do kawiarni, potem wraca się do domu i znów wieczorem do kawiarni. Skąd się na to bierze? Kiedy byłem w Zakopanem, przysyłano mi pewną sumę miesięcznie - teraz to już - niestety - skończyło się. Wystarczało mi to na utrzymanie, poza tym ciągle chodziłem bez grosza. Teraz - prawda, jestem tutaj zaledwie kilka dni, ale pamiętam
sina bladość z nieba. Ci dwaj szli z pośpiechem i obojętnością, z jaką urzędnicy idą do biura. We mgle wrzało życie miejskie: śmieszne. Nerwowe i zarazem bezradne.<br>- Dziwne prowadzimy życie, Zygmuncie! Wszyscy klepiemy biedę w większym 1ub mniejszym stopniu, a jednocześnie sprawiamy wrażenie kapitalistów. Wstajemy późno; w południe chodzimy do kawiarni, potem wraca się do domu i znów wieczorem do kawiarni. Skąd się na to bierze? Kiedy byłem w Zakopanem, przysyłano mi pewną sumę miesięcznie - teraz to już - niestety - skończyło się. Wystarczało mi to na utrzymanie, poza tym ciągle chodziłem bez grosza. Teraz - prawda, jestem tutaj zaledwie kilka dni, ale pamiętam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego