dosyć oglądania czegokolwiek. Zobaczyłam jednak coś, czego nie powstydziłoby się żadne miasto na zachodzie. Zobaczyliśmy zagospodarowany, czysty, wybrukowany plac i rzędy budek. Każda była oznakowana, z punktem poboru wody. Przestrzeń, jasno, czysto. Miły pan, który tam chyba pracuje, gdy nas zobaczył, oprowadził po placu, pokazał budki, miejsce na targowisko sezonowe, kawiarnię, fontannę i toalety. Wszystko to ogrodzone. Nareszcie to, co powinno być od dawna. Może raz na zawsze znikną stargany na skrzynkach i zacznie się normalny handel.<br><au>Alice Cailleux-Sztark, Francja</></><br><br><div type="art"><br><br><tit>Od Sycyny do zwierzyny</tit><br><br>Jako prowincjusz i miłośnik prowincji, ucieszyłem się, ujrzawszy w kioskach nowe pismo pt. "Sycyna", sądziłem bowiem