Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
ducha, to tylko dlatego, że biegnąc za
Rózią widzę nagle z całą jaskrawością, że okpiłem śmierć, która już
mnie miała za swego!
Wymknąłem się, wywinąłem.
I uciekam do życia!...
Jest wtorek czy środa rano.
Na dole, w sklepionym korytarzu przed wejściem do jadalni, zatrzymuje mnie
dyskretnie siostra oddziałowa, Bourbonka, i każe mi
na coś poczekać.
Siadam posłusznie pod ścianą.
Jest to ta sama krypta, w której niegdyś spotkałem królewskiego
błazna, ale już nie pamiętam, o czym debatowaliśmy, nie pamiętam
naszego dyskursu.
Pewnie szło o postaw sukna, zwany Rzecząpospolitą.
Stoją tu dwie ławy i długi stół.
Nie rozumiem, dlaczego schodząc na śniadanie
ducha, to tylko dlatego, że biegnąc za<br>Rózią widzę nagle z całą jaskrawością, że okpiłem śmierć, która już<br>mnie miała za swego!<br> Wymknąłem się, wywinąłem.<br> I uciekam do życia!...<br> Jest wtorek czy środa rano.<br> Na dole, w sklepionym korytarzu przed wejściem do jadalni, zatrzymuje mnie <br>dyskretnie siostra oddziałowa, Bourbonka, i każe mi<br>na coś poczekać.<br> Siadam posłusznie pod ścianą.<br> Jest to ta sama krypta, w której niegdyś spotkałem królewskiego<br>błazna, ale już nie pamiętam, o czym debatowaliśmy, nie pamiętam<br>naszego dyskursu.<br> Pewnie szło o postaw sukna, zwany Rzecząpospolitą.<br> Stoją tu dwie ławy i długi stół.<br> Nie rozumiem, dlaczego schodząc na śniadanie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego