Pamiętam, kiedyś był taki rok, że nie mogliśmy się z Henrykiem wybrać na żagle, bo on cały czas podróżował po Europie, ale tak bardzo już tęskniliśmy za jeziorem, za wiatrem, że w ostatnie dni lata w końcu pojechaliśmy. To był bardzo piękny i ciepły wrzesień, ale kiedy zatrzymaliśmy samochód przy kei, kiedy wyładowywaliśmy rzeczy, zaczęły się zbierać chmury i widać było, że zaraz będzie burza, taka naprawdę wielka burza po wielu tygodniach letnich upałów. Wszyscy uciekali z wody, przez cały dzień raczej nie wiało i jezioro było spokojne, ale wtedy wiatr ustał zupełnie, więc oni zrzucali żagle i płynęli na silnikach