Kościoła, a jego diecezja przez całe wieki do państwa kościelnego. To się nie podobało. Nie podobały się również strony poświęcone strachowi, a najbardziej formuła, co do której sam teraz miał wątpliwości, formuła zwrócona przeciwko fanatyzmowi duszpasterzy, doprowadzającemu do tego, że wszystko w życiu duchowym staje się formalne, a przez to kłamliwe.<br>Ale najgorsze przychodziło dopiero na końcu książki. Jak się zdaje, był to rodzaj listu czy wezwania. Zawierało pouczenia, co już samo przez się było obraźliwe. Złożone ono było z dwu części. Pierwszej, omawiającej nędzne warunki życiowe w San Sisto i przeciwstawiony im luksus w pałacykach różnych bogaczy, ziemian i fabrykantów