tego, co w życiu osiągnął. Odkrył, że sukcesy przychodzą mu zbyt łatwo i że czegoś w tym wszystkim brak. Na serwetce zupełnie bezwiednie zapisał szeregi liczb. Wtedy postanowił, że przyszłe obrazy zapełni liczbami, odliczanymi w prostym postępie arytmetycznym, od zera aż do własnej śmierci.</><br>Wszyscy byli przekonani, że spotka go klęska. Wyzwalając się z ograniczeń własnej kariery, zamknął się przecież w jeszcze gorszej niewoli. Stał się zakładnikiem własnego pomysłu. Czy może być coś nudniejszego, niż wiedzieć, co będzie się robić każdego dnia aż do śmierci? Ale w tym geście było też coś pociągającego, jak w każdej dobrowolnej ascezie, która w ostatecznym