nie żebrał, to już coś. Istniała bowiem, pozornie cienka na pierwszy rzut oka, różnica między klasyczną biedą a biedą Rubinową. Granicę stanowiła sztuka. Bez względu na artystyczny poziom, Rubin był pieśniarzem, kwintesencją ulicznego barda, podtrzymywał średniowieczną tradycję trubadurów czy innych truwerów. Wyśpiewywał miłość ludziom i ulicy.<br>Zygmunt usłyszał jakąś nieznaną klezmerską melodię, która całkowicie pochłaniała i gardło, i dłonie Rubina.<br>- No, cześć! - krzyknął Zygmunt i ocenił z uznaniem zawartość puszki, w której leżały trzy jednozłotówki i jakieś groszaki.<br>Rubin skinął tylko głową - szył dalej swój akustyczny ścieg. Ludziska przechodzili obojętnie, nie zwracając uwagi na artystę. Tylko jakaś dziewczynka z mysim ogonkiem